SODALICJE MARIAŃSKIE
 
Bł. ks. Stefan Wincenty Frelichowski (6)
http://www.niedziela.diecezja.torun.pl/2005/0536/zadura.htm
 
Sodalicja Mariańska

Chełmżyńska i Wąbrzeska Sodalicja Mariańska
(Fot. z prywatnych zbiorów rodziny Jaczkowskich
Wpływ na powołanie Stefana Wincentego Frelichowskiego miała niewątpliwie formacja, którą zdobył w Sodalicji Mariańskiej.
Sodalicja Mariańska jest stowarzyszeniem w Kościele katolickim związanym z kultem maryjnym. Pierwszą sodalicję założył w 1563 r. w Rzymie jezuita J. Leuns. W Polsce pojawiła się ona w czasach panowania Zygmunta Augusta (1548–1572) i Stefana Batorego (1576–1586).
 26 maja 1927 r. Stefan Wincenty Frelichowski, uczeń czwartej klasy gimnazjum, został przyjęty do Sodalicji Mariańskiej uczniów gimnazjalnych pod wezwaniem Najświętszej Maryi Panny i św. Stanisława Kostki w Chełmży. W tym dniu otrzymał również legitymację sodalicyjną. Przyrzeczenie, które składał każdy z nowo przyjmowanych kandydatów na sodalisa, obowiązywało przez całe życie i zobowiązywało do apostolstwa w swoim środowisku. Do podstawowych celów sodalicji mariańskiej należało „Przez szczególniejszą cześć Najświętszej Panny wyrobić w każdym stanie zastęp ludzi dzielnych, duchem Chrystusowym na wskroś przejętych, aby przez nich uświęcić poszczególne stany, a przez te stany społeczeństwo całe”. Jako czynny członek Sodalicji Stefan Wincenty obrał Maryję za swoją matkę.
Trzy lata później siedemnastoletni Stefan Wincenty został kandydatem na prezesa Sodalicji. Urząd ten objął 19 stycznia 1930 r. Z kart pamiętnika widać, iż przykładał ogromną wagę do swojej pracy i funkcji, m. in. chciał dać swojej grupie poczucie wspólnoty, która miała być budowana na wzajemnej relacji jej członków. Zapisał: „Co do członków sodalicji to muszę się z nimi więcej zbratać... Mam bowiem w sodalicji takich, do których zaledwie gadam słówko”. Był pełen energii, dlatego denerwowało go wieczne narzekanie niektórych kolegów, niewykazujących żadnej inicjatywy. Widać to na przykładzie jego przyjaźni z Krzesławem Kurowskim. Ważne jest jednak to, że nie odtrącał takich osób, lecz starał się zachęcić je do aktywnej i twórczej pracy.
W 1930 r. sodalicja gimnazjalna liczyła 65 członków, z których 40 należało do sekcji misyjnej, a 25 do sekcji eucharystycznej. Stefan najprawdopodobniej brał udział w pracach obu sekcji. Raz w miesiącu ich członkowie gromadzili się na uroczystej Mszy św., natomiast wspólne zebrania, na których m.in. odczytywano referaty (o treści religijnej lub patriotycznej), odbywały się dwa razy w miesiącu. W ciągu roku szkolnego gimnazjalna Sodalicja odbyła dziesięć zebrań miesięcznych i jedno walne zebranie. Frekwencja wynosiła około 90 %. 6 stycznia 1931 r. odbyła się „gwiazdka” połączona z wieczerzą w auli gimnazjum. W tym samym roku przyjęto również dziesięciu nowych członków.
Sodalicja była dla Stefana Wincentego miejscem modlitwy i wspólnoty. Rozwijał w niej duchowość eucharystyczną i maryjną. Stawał się świadomym i odpowiedzialnym katolikiem rozumiejącym podstawy wiary, które, co najważniejsze, umiał stosować w swoim życiu. Dzięki pracy z młodzieżą nabywał doświadczenie niezbędne w jego przyszłej służbie duszpasterskiej. W Sodalicji uczył się również głosić swoje pierwsze katechezy.
Po jego wstąpieniu do Seminarium Duchownego w Pelplinie, 13 września 1931 r., dokonano wyboru nowego zarządu gimnazjalnej Sodalicji. Prezesem został sodalis Czajkowski, a sekretarzem sodalis Majewski.

Bł. ks. Stefan Frelichowski

Bł. Stefan Wincenty Frelichowski – harcerz i sodalis

Wpływ na powołanie Stefana Wincentego Frelichowskiego miała niewątpliwie formacja, którą zdobył w Sodalicji Mariańskiej.

 

ks. hm. Zbigniew Formella

ks. hm. Adam Leszczyński


Bł. Stefan Wincenty Frelichowski – harcerz i sodalis


Pełnił w niej przez dwa lata funkcję prezesa SM, dzięki czemu mógł uczynić bardzo wiele dobrego w kształtowaniu tych, którzy zostali mu powierzeni. Był wielkim czcicielem Matki Bożej. Pod opieką moderatora i wraz z innymi kolegami, po zdaniu matury, odbył rekolekcje na Jasnej Górze. Przyczyniły się one w poważnym stopniu do ugruntowania decyzji o pójściu drogą powołania kapłańskiego.

Wpływ na powołanie Stefana Wincentego Frelichowskiego miała niewątpliwie formacja, którą zdobył w Sodalicji Mariańskiej.

W 1930 r. sodalicja gimnazjalna liczyła 65 członków, z których 40 należało do sekcji misyjnej, a 25 do sekcji eucharystycznej. Stefan najprawdopodobniej brał udział w pracach obu sekcji. Raz w miesiącu ich członkowie gromadzili się na uroczystej Mszy św., natomiast wspólne zebrania, na których m.in. odczytywano referaty (o treści religijnej lub patriotycznej), odbywały się dwa razy w miesiącu. W ciągu roku szkolnego gimnazjalna sodalicja odbyła dziesięć zebrań miesięcznych i jedno walne zebranie. Frekwencja wynosiła ok. 90 %. 6 stycznia 1931 r. odbyła się „gwiazdka” połączona z wieczerzą w auli gimnazjum. W tym samym roku przyjęto również dziesięciu nowych członków.

Sodalicja była dla Stefana Wincentego miejscem modlitwy i wspólnoty. Rozwijał w niej duchowość eucharystyczną i maryjną. Stawał się świadomym i odpowiedzialnym katolikiem rozumiejącym podstawy wiary, które, co najważniejsze, umiał stosować w swoim życiu. Dzięki pracy z młodzieżą nabywał doświadczenie niezbędne w jego przyszłej służbie duszpasterskiej. W sodalicji uczył się również głosić swoje pierwsze katechezy.

Po jego wstąpieniu do Seminarium Duchownego w Pelplinie, 13 września 1931 r., dokonano wyboru nowego zarządu gimnazjalnej sodalicji. Prezesem został sodalis Czajkowski, a sekretarzem sodalis Majewski.
 



Urodził się 22 I 1913 r. w Chełmży jako trzeci syn Ludwika i Marty Frelichowskich. Na chrzcie, 29 stycznia, otrzymał imiona Stefan Wincenty. Drugie imię nadano mu dlatego, że był to patron dnia, w którym się urodził. To drugie imię bardziej się zresztą przyjęło i w gronie rodziny najczęściej nazywano go Wickiem. W sumie miał on dwóch starszych braci i trzy młodsze siostry. W Chełmży prowadzili własną małą piekarnię i sklep piekarniczo-cukierniczy. Rodzina Frelichowskich miała szczególne nabożeństwo do Serca Jezusowego, które to nabożeństwo przejął także ks. Wicek i które było mu nieraz wielką siłą i pomocą w najcięższych chwilach życia. Jego rodzice - Ludwik i Marta - otrzymali w dniu ślubu obraz Serca Jezusowego, który wisiał w domu na honorowym miejscu, a przed nim paliła się zawsze lampka oliwna. W pierwszy piątek miesiąca cała rodzina, łącznie z czeladnikami zbierała się tam na modlitwę i odmawiano litanię do Serca Jezusowego, natomiast przez cały okres Wielkiego Postu codziennie - litanię do Męki Pańskiej. Każdego dnia wieczorem zaraz po kolacji schodzili się też wszyscy, rodzina i pracownicy, na wieczorny pacierz.

        Od dziewiątego roku życia Wicek był ministrantem. Służenie do Mszy w. stało się odtąd jego codziennym, dobrowolnie przyjętym obowiązkiem. Po ukończeniu czterech klas szkoły powszechnej wstąpił Wicek w 1923 r. do ośmioklasowego męskiego gimnazjum humanistycznego w rodzinnym mieście. Na terenie gimnazjum działało kilka organizacji młodzieżowych, w tym 24 Pomorska Drużyna Harcerzy im. „Zawiszy Czarnego” oraz Sodalicja Mariańska. Obie jak najbardziej odpowiadały charakterowi oraz zapotrzebowaniu duchowemu Wicka - dawały mu też możliwości rozwinięcia jego naturalnych zdolności i służenia innym.

        Do harcerstwa wstąpił Wicek w marcu 1927 r., a w czerwcu tego samego roku złożył przyrzeczenie harcerskie. Szybko zdobył stopnie młodzika i wywiadowcy, a w następnych latach - już jako kleryk - dalsze. W 1934 roku został podharcmistrzem, a w 1935 otrzymał stopień Harcerza Rzeczypospolitej. Pełnił funkcje zastępowego zastępu „Lisów” oraz przybocznego drużyny. Sprawowanie tych funkcji dawało mu duże możliwości wychowawcze w stosunku do młodszych harcerzy. Brał też udział w kilku zlotach, wycieczkach i obozach, m.in. w 1928 r. w 28-dniowym kursie drużynowych w Horoszowej w ówczesnym województwie tarnopolskim oraz w 1929 r. w 13-dniowym zlocie harcerskim w Poznaniu. Prowadził też sklepik harcerski, gdzie miał okazję wykazać swoje zdolności kupieckie.

        Sodalicja Mariańska, z którą również związał się Wicek, jako uczeń gimnazjum, starała się wychowywać swoją młodzież na świadomych katolików, znających i rozumiejących podstawy wiary chrześcijańskiej i umiejących stosować je w życiu, w oparciu o szczególne nabożeństwo do NMP, którą sodalis obierał sobie za swoją matkę i całkowicie jej się oddawał. W czwartej klasie gimnazjalnej, dnia 26 V 1927 r. Wincenty został przyjęty do Sodalicji. Dyplom podpisał m.in. ks. Feliks Baniecki, który był moderatorem Sodalicji, a równocześnie prefektem w gimnazjum, i z którym Wicek następnie bliżej współpracował, pełniąc przez dwa lata funkcję prezesa Sodalicji.

        Tak więc dwie organizacje wywarły wielki wpływ na kształtowanie się charakteru i postawy życiowej przyszłego kapłana, a także zaprawiały go - m.in. poprzez piastowane stanowiska - do pracy z młodzieżą, co też Wicek wykorzystał w pełni w swoim późniejszym życiu kapłańskim. Jak poważnie podchodził on do swoich obowiązków związanych z funkcjami pełnionymi w harcerstwie i Sodalicji, świadczą jego refleksje zanotowane w pamiętniku, który prowadził od 17 roku życia. W styczniu 1930 r. w związku z przewidywanym objęciem funkcji prezesa w Sodalicji oraz drużynowego w harcerstwie, zastanawiał się, jak mógłby poprowadzić drużynę. Zdawał sobie sprawę, że „harcerstwo... ma idealne zasady i idee. Aby je poprowadzić i wpoić, trzeba je wpierw dobrze posiadać, tego mi brak... pchać drużyny, aby wegetowała, nie chcę, a na wyżyny jej nie dostanę”. Jednak nie rezygnował i aby podnieść drużynę na wyższy poziom, naszkicował dla niej trzyletni program pracy. Obok wyrabiania u harcerzy karności, rozwijania wiedzy polowej podczas obozów harcerskich, kładł wielki nacisk na wartości duchowe, starał się wychowywać młodzież na dobrych Polaków, gdyż sam - jak wynika z jego licznych wypowiedzi, a także własnej postawy życiowej - był gorliwym patriotą w najlepszym słowa tego znaczeniu.

        Z pamiętnika wyłania się sylwetka żywego, młodego człowieka z krwi i kości, bardzo aktywnego, przedsiębiorczego, solidnego w pracy i odpowiedzialnego, o zdolnościach przywódczych, a przy tym refleksyjnego. Nie brak mu było samokrytycyzmu, miał świadomość swoich słabości i braków, ale też i tego, że tkwią w nim liczne talenty. Zastanawiał się też poważnie nad własnym życiem i doszedł do wniosku, że zależy ono od Boga, ale i od jego własnej woli i charakteru. Chciał z uporem stawać się dobrym chrześcijaninem, tak jak to czynili święci. W czerwcu 1931 roku zdał Wicek maturę w Pelplińskim Gimnazjum Humanistycznym w Chełmży. Jak pisał w swoim pamiętniku, zasadą jego było tak przerobić materiał, „by napisać maturę wbrew ogólnym metodom uczniowskim, bez żadnej ściągi i bez pomocy, co mu też się udało”. Omawiając dzieciństwo i młodość Wincentego oraz czynniki, które wpłynęły na jego postawę i pomagały mu kształtować swój charakter i powołanie, nie można pominąć jego rodziców. Ojciec jego był bardzo dobry, łagodny, matka natomiast była energiczniejsza, i jak wynika z listów pisanych z obozu oraz niektórych wzmianek w pamiętniku, właśnie ona miała duży wpływ na kształtowanie postawy wewnętrznej syna, który był nawet zewnętrznie do niej podobny. Była to kobieta niezwykła: bez większego wykształcenia, ale o ogromnej głębi duchowej. Czuło się jej głęboką wiarę, ogromne zaufanie Bogu, a przy tym pokój wewnętrzny, mimo wszystkich ciężkich doświadczeń życiowych. O jej mądrości niech świadczą dwa fakty. Gdy w czasie śmiertelnej choroby syna Czesława, studenta l roku prawa Uniwersytetu Poznańskiego, w marcu 1930 r. Wicek zwierzył się matce, że jeżeli brat wyzdrowieje, to on zostanie księdzem, odpowiedziała mu, że sprawy tej nie może uzależniać od zdrowia Czesia, lecz musi ją osobiście przemyśleć i przemodlić. Podobnie, gdy po dwóch czy trzech latach pobytu w seminarium, Wicek przeżywał kryzys swego powołania i nie wiedział, czy Pan Bóg chce go mieć na tej właśnie drodze, czy też ma wystąpić z seminarium, mądra matka - mimo, że bardzo, chciała mieć syna kapłana - odpowiedziała mu, że w tej sprawie musi zdecydować sam. Jesienią 1931 r. Stefan Wincenty wstąpił do WSD w Pelplinie. Była to wielka zmiana w życiu 18-letniego młodzieńca, który całe swoje dotychczasowe życie spędził w domu rodzinnym z rodzicami, rodzeństwem oraz licznymi kolegami, często z przyjaciółmi, jeszcze z lat dziecinnych. Zgodnie ze swoim żywym temperamentem i otwartością na wszelkie potrzeby ludzkie, włączał się do różnych dzieł, w których mógł zaradzić ludzkim biedom zarówno duchowym jak i materialnym. Działał więc w kleryckim ruchu abstynenckim, włączył się do akcji misyjnej, najbliższa mu była jednak, jak to podkreślają jego koledzy seminaryjni, działalność charytatywna. Znany był więc m.in. ze swej intensywnej pracy na terenie Caritasu diecezjalnego w Pelplinie.

        Przez cały okres pobytu w seminarium pozostał nie tylko wierny swemu przyrzeczeniu harcerskiemu, ale rozwijał działalność na tym polu, i to zarówno w samej uczelni jak i na terenie miasta.

        W niedzielę 14 III 1937 r. diakon Stefan Wincenty Frelichowski otrzymał w katedrze pelplińskiej święcenia prezbitera z rąk ordynariusza chełmińskiego, ks. bp dr Stanisława Wojciecha Okoniewskiego. Ks. Biskup - prawdopodobnie doceniając wartości intelektualne, duchowe i organizacyjne neoprezbitera - mianował go swoim kapelanem i osobistym sekretarzem. 2 VII 1938 r. został mianowany trzecim wikariuszem przy kościele NMP w Toruniu. Tam zgodnie ze swymi postanowieniami jeszcze z seminarium zajął się przede wszystkim pracą z dziećmi i młodzieżą. Jako wikary w Toruniu kontynuował też ks. Wincenty prace w harcerstwie. Za zgodą ks. bp. ordynariusza przyjął funkcję kapelana Chorągwi Pomorskiej. Na tym stanowisku starał się realizować program naczelnego kapelana ZHP, ks. hm Mariana Luzara, a następnie w gorącym, niespokojnym okresie sierpnia 1939 r. uczestniczył w Pogotowiu Harcerek i Harcerzy. We współpracy z najofiarniejszymi harcerzami niósł też później pomoc duchową i charytatywną uciekinierom i innym potrzebującym, których było bardzo dużo. Został zapamiętany z tego okresu również jako dobry kaznodzieja, gorliwy opiekun ministrantów, kapłan grający w piłkę, spowiednik dzieci i młodzieży.

        17 października 1939, został aresztowany przez gestapo i to był początek jego trwającej 5 lat i 4 miesiące drogi męczeńskiej przez toruński Fort VII, obozy koncentracyjne w Stutthofie, Sachsenchausen, Dachau, aż do śmierci w dniu 23 II 1945 r. po zarażeniu się tyfusem plamistym, kiedy pomagał innym zarażonym więźniom. Po jego śmierci w obozie wydarzyła się rzecz bez precedensu, fakt zdawałoby, się nie do pomyślenia w obozie koncentracyjnym. Oto władze obozowe wyraziły zgodę, aby jego zwłoki, zamiast zostać od razu zawiezione do krematorium na spalenie, jak przewidywał regulamin, mogły być wystawione na widok publiczny. Przy trumnie znalazły się nawet kwiaty, a więźniom pozwolono na odwiedzenie go.

Ks. phm. Stefan Wincenty Frelichowski to z jednej strony człowiek niezwykły, a z drugiej strony jednak to najnormalniejszy człowiek, wesoły, żywy i bezpośredni. Wyposażony był hojnie w dary naturalne: ujmującą powierzchowność, łatwość wypowiadania się i nawiązywania kontaktów z ludźmi, widoczną szczerą życzliwość dla wszystkich, piękny głos, pogodne usposobienie, wrodzoną aktywność i zdolności przywódcze - wszystkie te cechy powodowały, że był ogólnie lubiany i umiał pociągać za sobą innych, szczególnie młodych. Te wrodzone umiejętności i skłonności pogłębiły się i rozwinęły dzięki pomocy kilku czynników. Wzrastał w rodzinie wielodzietnej, co sprzyjało wyrobieniu społecznemu a rodzice dawali przykład pracowitości i poświęcenia. Następnie, jeszcze w latach szkolnych przyszły ksiądz rozpoczynał systematyczną pracę nad sobą, co widać z kart jego pamiętnika. Także praca w harcerstwie przyczyniła się do jego rozwoju.

        Ówczesne harcerstwo kierowało się szczytnymi ideałami, wyrabiało w młodych różne wartości, m.in. piękny, wolny od nacjonalizmu patriotyzm oraz pełen życzliwości stosunek do wszystkich ludzi i gotowość niesienia im pomocy. Przykładem patriotyzmu młodego Stefana niech będzie ułożona przez niego modlitwa. „Boże, Ty dasz, że życie nasze całe poświęcić chcemy w służbie dla Ciebie i Narodu. Umocnij więc wolę naszą, uświęć i pobłogosław każdy czyn, podjęty wspólną pracą. Przybliż szczęście drogiej nam ziemi! Niech wysiłki ojców naszych, co w obronie jej niepodległości życie swe oddawali, przypominają zawsze, że krwią rozpoczęte dzieło, my trudem życia codziennego kończyć mamy. Dla siebie o pomoc, dla Polski o pokój i rozkwit prosimy Cię, Panie! Amen”.

        Proces beatyfikacyjny rozpoczęty został w Pelplinie w 1964 r., a zakończony na etapie diecezjalnym w Toruniu 18 II 1995 r. Podczas pobytu w Toruniu - 7 czerwca 1999 r. Ojciec w. Jan Paweł II dokonał beatyfikacji Sługi Bożego - ks. Stefana Wincentego Frelichowskiego.

Źródło: http://www.katolik.pl/druk.php?id=497&st=artykuly&id_r=&rodzaj
Kreator www - przetestuj za darmo